niedziela, 19 stycznia 2014

Babeczki baklava

Odgrzebując wspomnienia i buszując pomiędzy folderami trafiłam na zdjęcia z majówkowej wyprawy do Stambułu. Pachnące słońcem i przyprawami powietrze, kilometrowe kolejki do Haga Sophii, smak ayranu i błogość lenistwa w parku Gulhane, mocna słodka herbata. Nawet problemy z noclegiem nie zaburzyły nam radości z włóczenia się po zakurzonych uliczkach.

Takie miały być też babeczki baklava - słodkie, pachnące nieświątecznym cynamonem, klejące się od miodu. Przepis luźno inspirowany tym.


Najlepszy sernik na świecie

Nie żartuję - serników jadłam wiele, w różnych miejscach na świecie i w różnych kuchniach. Sama próbowałam swoich sił w sernikach nie raz, ale ten podbił wszystkie kubki smakowe. Jest puszysty, delikatny, śmietankowy w smaku - nie potrzebuje żadnych dodatków, spodu, rodzynek czy skórki pomarańczowej. Użyłam go do tego tortu - jest więc uniwersalny :)

Jest odrobinę czasochłonny i kuchniobrudzący, ale na pewno nie jest trudny. Niech zachętą będą również przepiękne zdjęcia autorstwa mojej koleżanki, Marty, i fakt, że sernik nie zdążył ostygnąć, tak jak powinien, za to zniknął w mgnieniu oka. W tej wersji, specjalnie na potrzeby sesji zdjęciowej, był robiony na spodzie z kakaowych herbatników, z borówkami i polewą z mlecznej czekolady.

 


Mini Pavlova

Mały powrót po wielkiej przerwie :) Minęło kilka miesięcy, a w tym wakacje, gdzie mój czas był podzielony między spotkania z przyjaciółmi, wyjazdy i walkę z upałem - na pieczenie nie miałam za bardzo ochoty i siły. Minęło lato, przyszła jesień i całkowita niemoc pieczeniowa. Ani nie miałam smaku, ani siły, a potem doszły mdłości i ogólne osłabienie :)

Teraz na szczęście powoli wracam do formy, nie wiem na jak długo, ale póki będę się mieściła z brzuchem w kuchni, a ręce nie będą mi puchły przy trzymaniu miksera, widzę niejako przyszłość dla tego bloga. Przynajmniej do czerwca :)

Wczoraj, w piękną leniwą sobotę zasiedliśmy do oglądania trzeciego odcinka Sherlocka, ale naszła mnie nieprzeparta ochota na budyń. Ale nie taki z torebki, tylko taki samodzielny, najlepszy z żółtkami. Popędziłam do kuchni, gdzie w ciągu 15 minut przygotowałam ten budyń, wrzucając do środka jeszcze pokrojone krówki i sobota nabrała innego smaku. Przepis ma jednak to do siebie, że zostają po nim białka - z podwójnej porcji nawet cztery, no i dzisiaj musiałam coś z nich zorganizować, żeby się nie zmarnowały.

Pavlova podejście pierwsze. Nie ufam bezom :) Boję się ich trochę, że je przepalę, przesuszę czy w ogóle nic się z nimi nie stanie. Ale cóż - trzeba było chwycić byka za rogi. Przepis na cztery sztuki mini Pavlovej poniżej.