Tak się kończy oglądanie oryginalnej wersji Masterchef. Kiedy nadchodzi wolna sobota, kiedy człowiek ma okazję nadrobić wszystkie serialowo-obowiązkowe zaległości, kiedy druga połówka pracuje i można by nawet zafarbować włosy - wtedy właśnie najlepiej spędzić pół dnia w kuchni. Dzisiaj więc, obok francuskiej zupy cebulowej, której niekwestionowanym atutem był dodatek białego wina (zarówno do garnka, jak i do moich ust), obok angielskiego Shephers's pie (z dodatkiem wina czerwonego), wisienką na torcie została tarta cytrynowa z bezową czapą.
Nie przepadam za cytrynowymi deserami - jestem bardziej czekoladowa, ale ten tutaj ma w sobie tak piękny kontrast smaków, że bez skrupułów zjadłam od razu dwa kawałki.
Nie przepadam za cytrynowymi deserami - jestem bardziej czekoladowa, ale ten tutaj ma w sobie tak piękny kontrast smaków, że bez skrupułów zjadłam od razu dwa kawałki.